Cześć!
Jakże się ucieszyłam, kiedy moja przyjaciółka Pati napisała do mnie wiadomość, “Anulkaaaa poleciłam Cię mojej koleżance z pracy, ponieważ poszukują fotografa na sesję poślubną, a w sprawie naturalnych i emocjonalnych kadrów, do głowy przyszłaś mi tylko Ty”. Bardzo miło mi się zrobiło.
Sesja ślubna w górach?
– Beskidy to dobre miejsce.
Tak więc podczas rozmowy z Ewą ustaliłyśmy, że pojedziemy w góry, aby zrobić ich wymarzoną sesję rok po ślubie, w okolicach pierwszej rocznicy. Pamiętajcie nigdy nie jest za późno na sesję, która będzie dla Was pamiątką na długie, długie lata. Pomyślałam, że Równica o zachodzie słońca to będzie dobry pomysł, żeby stworzyć kolejną historię pełną emocji. Ilekroć ktoś mówi o tym, że sesja ślubna w górach to jego marzenie to zawsze myślę o Beskidach. O Tatrach też, ale to inna bajka i nieco odległa. Być może już to kiedyś pisałam, ale jeszcze raz powtórzę, otóż Ustroń i Równica (tamtejszy szczyt na który dostaniemy się w najprostszy sposób – samochodem!) to szczególne miejsce. Razem z mężem czujemy do niego wielki sentyment. To tam rozpoczęła się nasza miłość do gór. Jeszcze jako nastolatkowie spędzaliśmy tam swoje pierwsze wakacje. O rety! To były piękne czasy. Ok, wracajmy do teraźniejszości.
Termin mieliśmy ustalony, wszystko gotowe, już wcześniej pogoda kilka razy krzyżowała nam nasze plany. Miesiąc maj nie był dla nas zbyt łaskawy i słonecznych dni musieliśmy szczególnie wyglądać. W końcu nastał ten dzień i mimo, że na niebie było trochę chmur to nic nie popsuło nam tego dnia. Jedziemy.
Ewka i Łukasz uprzedzili mnie, że ogólnie to mało są romantyczni i zdecydowanie wolą się śmiać, żartować i wygłupiać. I bardzo dobrze. Stwierdziłam, że takie właśnie będą ich zdjęcia. Pełne uśmiechu, humoru i miłości w ich stylu. Powoli zaczęliśmy się rozkręcać, a moja Para pod wpływem mojego ciągłego gadania, zaczęła się przytulać z taką naturalnością, że aż miło!