Kasia & Mateusz. Poślubna sesja w blasku jesiennego słońca!

Jesień, złota jesień. Pamiętam, że kiedyś bardzo nie lubiłam tej pory roku, ponieważ kojarzyła mi się z chandrą, znużeniem, ciągłym zmęczeniem i wciąganiem czekolady pod kocem. Wydawało mi się, że życie przecieka mi przez palce. Tracę czas leżąc pod kocem, nic mi się nie chciało oprócz leniuchowania. Teraz jest zupełnie inaczej. I to nie oznacza, że od czasu do czasu nie pozwalam sobie na tego rodzaju reset głowy i nagrodę w postaci dobrego filmu lub książki i grzanego piwa z goździkami w zestawie.

 

Odkąd jestem żoną i mamą, a na mojej drodze stanęło kilku ludzi i znalazłam pasję to moje życie nabrało większy sens. Jesienny i zimowy czas kojarzy mi się z okresem, gdy mam więcej czasu. Latem mam wrażenie, że czas w dużym stopniu wykorzystujemy na rozrywkę i odpoczynek na świeżym powietrzu.

 

Po za tym dzisiaj inaczej patrzę na świat. Potrafię dostrzec piękno w spadających liściach, zatopić się w zachodzącym ciepłym słońcu, a herbata w kubku ma jakby lepszy smak! Poranne mgły i zapach jesiennej aury daje mi siłę i kopa do działania. Ciesze się na samą myśl o założeniu ulubionych, grubych swetrów i ciepłego płaszcza.

 

Dziwię się jak ludzie narzekają na jesień, zimę, krótkie dni, zimno, ale jednocześnie szanuję, że każdy z nas w życiu potrzebuje czegoś innego. W tym miejscu idealnie wpasowują się słowa Marka Grechuty “dziwny jest ten świat”. Dziwny, albo różnorodny i to jest potrzebne, bo nie jest nudny.

 

Ok, do sedna. Pozwoliłam sobie na krótką refleksję, bo te zimne dni skłaniają do wielu przemyśleń. Prawda?

 

Poślubna sesja plenerowa w lesie

Kasia i Mateusz zdecydowali się na poślubny plener i cała aranżacja należała do nich. Początkowo plan był na to, aby zaatakować wschód słońca na ranczu, jednak jakoś z tymi wschodami było bardzo ciężko. I nie mówię o wstawaniu, ale o braku odpowiedniej pogody. Postanowiliśmy umówić się na zachód.

 

Ahh, jak pięknie było ich fotografować. Kasia pełen profesjonalizm. Mój Canon wciąż o nią pyta 😉 To była miłość od pierwsze wejrzenia i myślę, że ze wzajemnością. Po za tym Kasia i Mateusz stworzyli idealny dream team. Aura jaka panowała, w rytm melodii Bryana Adamsa powalała mnie na kolana i piszczałam ze szczęścia. Tak, jestem nawiedzona, ale właśnie to jest w tym najlepsze! Jestem najbardziej dumna z sesji podczas których czuję się z Parami jakbyśmy znali się od lat.

 

Popatrz jak wyglądał nasz wspólny spacer pośród żółtych liści!

 

Poślubna sesja plenerowa w blasku zachodzącego słońca.

0 Comments